Zapomniane skarby przyrody – PDF
Od autorów książki „Zapomniane skarby przyrody”:
Mieszkając od kilku lat w obrębie Puszczy Sandomierskiej, a od wielu więcej obserwując zmiany zachodzące w obrazie polskiej wsi, postanowiliśmy podzielić się z czytelnikami naszymi obserwacjami w zakresie, który nas najbardziej zainteresował.
Próby zasiedlenia puszczy przez królów Polski kończyły się przez wieki niepowodzeniem. Warunki życia były zbyt trudne. Dopiero w XIV wieku pojawił się lud przybyły za chlebem i wolnością z biednego Mazowsza. Tu, w dobrach królewskich, przymykano oczy na ich pochodzenie i tak powstała nowa grupa etniczna Lasowiaków. A był to lud twardy i hardy, jedyny taki zdolny przetrwać w borach i bagnach puszczy nieprzebytej. Do przetrwania zaś nie wystarczył upór i determinacja wyzwolonych od pańszczyzny chłopów. Trzeba było umieć żyć za pan brat z puszczą i z puszczy, która ich przygarnęła.
Przez kolejne wieki zawieruchy historii przygnały w te rejony innych rozbitków. Nie brakowało Tatarów, Żydów, Rusinów, wreszcie Austriaków, niechcianych przez własnego cesarza. Wszyscy oni wnosili swój kawałek kultury materialnej, wymieniając się z Lasowiakami wytworami swojej pracy i przyniesioną przez siebie wiedzą, a w końcu wtapiając się w tę społeczność.
Co oznaczało to życie z puszczą i z puszczy? Ano, trzeba było umieć ściąć drzewo, wiedzieć, jakie wybrać do czego, umieć zbudować dom, upolować, a właściwie skłusować zwierza, wiedzieć, czym się wyżywić, gdy słabe gleby powstałe po karczunku lasu nie dawały dość jedzenia na chłodnym przednówku, umieć unikać chorób i się z nich kurować, gdy do najbliższego medyka jechało się dni kilka, wreszcie wiedzieć, jak wykonać narzędzia, służące do codziennej, ciężkiej pracy. Pomagały w przetrwaniu zwierzęta gospodarskie, ale o nie też trzeba było umieć zadbać, a i chronić przed niebezpieczeństwem czyhającym w puszczy na wypasane tam świnie lub bydło.
Przeprowadzając się w te strony byliśmy ciekawi tej lasowiackiej przeszłości i szukaliśmy śladów ich kultury materialnej we wsiach całego regionu. Udało nam się to i owo ocalić, kupując lub dostając, jako do niczego niezdatne, stare narzędzia i przedmioty gospodarstwa domowego. Nie udawało nam się jednak poskładać wiedzy, którą na temat ich użycia mieli ich dawni wytwórcy. Niestety, ta wypracowana wiekami mądrość, niegdyś powszechna i konieczna do przetrwania w trudnych puszczańskich warunkach, odeszła w niepamięć, zanim akurat my się tym zajęliśmy.
Przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów. Wypełnialiśmy przygotowane w tym celu ankiety, wypytywaliśmy w nich o drzewa, krzewy, zioła, z których korzystać umieli dziadowie, ojcowie, babki i matki naszych rozmówców. Mało kto potrafił odpowiedzieć choćby na pojedyncze, zadawane przez nas pytania. I w końcu to my przekazywaliśmy naszym rozmówcom część naszej wiedzy – my, teoretycy i etnografowie amatorzy, w ten sposób przypominając im jakieś fakty i zdobywając szczątkowe informacje.
Naszym pierwotnym zadaniem w tej pracy było zebranie istniejących jeszcze, zachowanych informacji o korzystaniu przez Lasowiaków ze skarbnicy dzikiej przyrody i ich opisanie w celu podtrzymania tej wiedzy i tradycji. Zebrawszy jednak dużo mniej niż się spodziewaliśmy, postanowiliśmy nie poprzestawać na ukazaniu „stanu na dziś”, bo byłaby to bardzo uboga książeczka. Uznaliśmy, że trzeba tę zapomnianą mądrość może nie przywrócić, bo to niemożliwe, ale chociaż przypomnieć w postaci gawędy, która w przystępny sposób przyczyni się do zachowania pamięci ludu powoli zapadającego w zapomnienie i historyczny niebyt, nie mając swojego piewcy-odkrywcy jak Górale Chałubińskiego.
Dlatego przedstawiamy w tej pracy nie tylko stan obecny badanej wiedzy, ale pokazujemy również jak ogromna ta wiedza była. Na szczęście można to znaleźć w literaturze fachowej, etnograficznych opracowaniach z naszych terenów i w muzeach wsi. Pragnieniem naszym jest, aby czytelnik zainteresował się tematem i spróbował zrozumieć tych, co żyli tu przed nami. Podajemy więc także listę literatury, do której można sięgnąć.
Innym celem naszej pracy jest uświadomienie wszystkim, jak ogromną moc ma natura, jak wielki winniśmy jej szacunek i jak łatwo nawiązać z nią wyjątkowy, bliski kontakt, jeśli tylko na chwilę odłoży się na bok ostatnie zdobycze cywilizacji, jeśli się posłucha, popatrzy…
A najlepiej zrobić to tutaj, w Sandomierskiej Puszczy, gdzie – jak mówią – „wciąż niebo niebieskie i trawa zielona”.
Maja i Krzysztof Celuchowie – Lasowiacy z wyboru